Dzień dzisiaj nie oszczędzał nikogo. Bynajmniej aura nie sprzyjała nad centrum kraju. Zimno, ponuro, aż butelki z rozkosznym alkoholem same chciały wskakiwać mi dziś do koszyka ;)
Ale nie, nie pochwyciłam żadnego napoju wyskokowego, chociaż kawowe likiery mnie ostatnio rajcują... Chyba mój organizm w ten sposób chce sobie zrekompensować braki, jakoby przez całe swoje życie kawy nie pijałam, prócz małych wyskoków w młodości w ilości 5-6 filiżanek.
Snując się po sklepach ze Zgredzikiem w poszukiwaniu ciżemek, spotkałam siedzącą sobie przypadkową starszą panią. Bez liny.
Przyglądała się nam bacznie, mlaskała jakby była na stołówce i czekała na zupę mleczną. Wreszcie zapytała z uśmiechem, takim, jak to przypadkowe ciekawskie starsze panie mają w zwyczaju, w której klasie jesteśmy?
Konsternacja nastała, bo z jednej strony nie wiedziałam, czy doradzać Zgredowi w kwestii ciżemek, czy zadowolić przypadkową starszą panią. Wychodząc na przeciw doradziłam i zadowoliłam przypadkową starszą panią. Skomentowała to stwierdzeniem, że skoro takie szczupłe i młode....to pewnie do szkoły chodzą. Sobie pomyślałam, że raczej na rentę powinna iść. W końcu niebawem chyba założę zakładkę "Poczekalniane historyje".
Droga przypadkowa starsza pani z obuwniczego! Poprawiła mi pani humor. Zakup ciżemek również, ale pani komplement sprawił, że nie dałam się pokusie i nie pobiegłam do drogerii w celu zakupu pachnideł, których pragnę, ale na które nie bardzo mnie stać!
Wcześniej pani w markecie chciała ode mnie dowód, gdy kupowałam wyroby tytoniowe Zgredzikowi.
Morał: nobliwa aparycja mnie nie będzie dotyczyła.