środa, 19 lutego 2014

Erotyczne majtki z bazaru.



Dwa tygodnie temu Lepsza Połówka zabrała mnie do znanego z wieczorków poruchawczo-zapoznawczych, sanatoryjnego Ciechocinka.
Wojaże były przecudne!
Obchód miasteczka, gastronomia cukiernicza, masaże i sauna z koloroterapia, cokolwiek by to nie znaczyło. Migało mi przed oczami i wkurzało, za to z radia samochodowego dobiegała całkiem przyjemna nuta.
Niestety przyznać muszę wspólnie z moją Lepszą Połówka, że masaż był taki sobie. I powiem głośno! Pierwsza Żona Natalii robi to nadzwyczajnie! I przy tym bez sensu nie pecie.
Byłyśmy tam niestety dość krótko, ale nie mogłyśmy sobie odpuścić wieczornego wypadu na miasto. Nie, żeby zaraz gdzieś wbijać na dancing, choć miałam wielką ochotę, ale obserwować.
Morał: Czy masz 50 lat czy 70, przeżywasz tam drugą młodość. Niekoniecznie przeżywanie to idzie razem w parze z ciałem…
Lepsza Połówka, wchodząc do pokoju, nie omieszkała skomentować niezmiennego elementu wyposażenia, mówiąc: „Znowu te kapy….” (tutaj lekki niesmak).
Jedyne chyba co najbardziej nas obrzydza w takich przechodzonych miejscach, to te obleśne kapy. Leżą leniwie na tych łózkach. Nieprane od nie wiadomo kiedy. Leżą i zbierają zarazki. Fuj.
 



DO PRACY!

Jak dla mnie solarka z przełomu XX wieku.

Mała panorama - tężnie, pomiędzy którymi czułyśmy się jak 200% kuracjuszki.

Lepsza Połówka nazwała to: " O, imbiry na drzewach."


Zahaczyłyśmy o Włocławek. Tropiąc ślad zgubionych pomidorów z ciężarówek jadących do przetwórni. Pomidorów nie było.


Lepszej Połówce coś z głowy wyrosło :)

Tytułowy bazar od erotycznych majtek.

A tutaj robiłam Czarnobyl.

Miałyśmy jeszcze zlew Magdalena w pokoju.

czwartek, 6 lutego 2014

Imię.


Od dziś zwiesz się Kakaowy Szatan.

Donata.




Tyle się działo, rytm dnia został zaburzony, czasu nie było na nic, a wszystko przez zmiany, zmiany, zmiany.
Zaczęłam nową pracę. Zupełny odlot. Dziwne godziny pracy, dziwne obowiązki  i jeszcze dziwniejsi współpracownicy. Gimby.
Wieczorku zapoznawczego nie było, bo nikomu nie pasowało i nikt nie mógł się zgrać.
Zgrałam się jak na razie z Donatą. Koleżanką z działu. Zgranie to nietypowe było. Przerzucałam ją przez płot. O 23. Przez firmowy płot. Pierwszego razu, gdy powierzono nam kod do alarmu i klucze. Alarm zawiódł i trzeba było go reanimować. Ale nikt nie dał nam kluczy od bramy. Tak więc podrzucałam sobie skrzyżowanie mojej byłej partnerki z koleżanką, z którą niegdyś łączyły mnie zażyłe stosunki.
Kierownik to twój wróg. Współpracownicy jeszcze większy wróg.  Donata przyciąga kierownika. Czy Donata jest zatem mym wrogiem??
Na te i inne nurtujące pytania odpowiem niebawem.
Teraz czas na pranie i pakowanie się do wyjazdu.
Jutro Operacja Sanatorium, czyli weekendowy wypad na masaże, gastronomię i erotikony z Lepszą Połówką.