Dwa tygodnie temu Lepsza Połówka zabrała mnie do znanego z wieczorków poruchawczo-zapoznawczych,
sanatoryjnego Ciechocinka.
Wojaże były
przecudne!
Obchód
miasteczka, gastronomia cukiernicza, masaże i sauna z koloroterapia, cokolwiek
by to nie znaczyło. Migało mi przed oczami i wkurzało, za to z radia
samochodowego dobiegała całkiem przyjemna nuta.
Niestety
przyznać muszę wspólnie z moją Lepszą Połówka, że masaż był taki sobie. I powiem
głośno! Pierwsza Żona Natalii robi to nadzwyczajnie!
I przy tym bez sensu nie pecie.
Byłyśmy tam
niestety dość krótko, ale nie mogłyśmy sobie odpuścić wieczornego wypadu na
miasto. Nie, żeby zaraz gdzieś wbijać na dancing, choć miałam wielką ochotę,
ale obserwować.
Morał: Czy
masz 50 lat czy 70, przeżywasz tam drugą młodość. Niekoniecznie przeżywanie to idzie razem w parze z ciałem…
Lepsza
Połówka, wchodząc do pokoju, nie omieszkała skomentować niezmiennego elementu wyposażenia, mówiąc: „Znowu te kapy….” (tutaj lekki niesmak).
Jedyne
chyba co najbardziej nas obrzydza w takich przechodzonych miejscach, to te
obleśne kapy. Leżą leniwie na tych łózkach. Nieprane od nie wiadomo kiedy. Leżą
i zbierają zarazki. Fuj.
DO PRACY! |
Jak dla mnie solarka z przełomu XX wieku. |
Mała panorama - tężnie, pomiędzy którymi czułyśmy się jak 200% kuracjuszki. |
Lepsza Połówka nazwała to: " O, imbiry na drzewach." |
Zahaczyłyśmy o Włocławek. Tropiąc ślad zgubionych pomidorów z ciężarówek jadących do przetwórni. Pomidorów nie było. |
Lepszej Połówce coś z głowy wyrosło :) |
Tytułowy bazar od erotycznych majtek. |
A tutaj robiłam Czarnobyl. |
Miałyśmy jeszcze zlew Magdalena w pokoju.