Pierwszy dzień po świętach, mnie i Lepszą Połówkę nosiło
strasznie, więc wybrałyśmy się na przejażdżkę po okolicznych wioskach.
Głodne i spragnione, przejechawszy kilkudziesięcio kilometrową
trasę, wylądowałyśmy w przybytku rozpusty zwanym galeryją handlową. Na szybkim
i niezdrowym pseudo posiłku. Notabene ważącym ponad 500 kcal.
Spostrzeżenia: ludziom brakuje odkurzaczy… czy odkurzaczowy
pomór.
Gdzie się nie obejrzałam to ktoś szedł z odkurzaczem.
Odkurzacz tu, odkurzacz tam. Fioletowe, zielone, z workiem,
wodne, powietrzne… samo sprzątające…
Zaciekawiło mnie to, że sama męska część te odkurzacze
taszczyła. Żadnego lesbiątka nie widziałam. Wniosek: lesby nie sprzątają?
Choć na sylwestrowej imprezie w branżowym towarzystwie
spostrzegłam coś innego. Lesby gotowały, sprzątały i ochoczo usługiwały..
gastronomicznie oczywiście… tyle, że bez odkurzacza.
Szacun dla dziewczyn i ukłony za tak zacne przyjęcie. Potraw
więcej niż na wigilijnym stole… Karkówa duszona, kluski ślunskie, zupa
gulaszowa, żurek, kąski z kuraka, jaja faszerowane, pomidory też, sałatki kilka
rodzajów, szynek, sosów, na schodach jakiś niedojedzone frytki… No karta dań
miała by dobrą którąś stronicę…. I petardy, które były nieobliczalne. Przepych i
przesyt.. czyżby ten rok miodem i mlekiem obrodził! Mógłby!
Z tego miejsca tym samym wszystkim swoim czytelnikom
powinnam życzyć tego i owego.. więc życzę Wam TEGO I OWEGO! Oby Wam się!