Z racji tego, że ostatnio rozpuściłam się gastronomicznie
jak jakaś świnka Pigi, a moja Lepsza Połówka już w ogóle jest w 7 niebie jak
tylko może poczuć sytość w zbiorniku trawiennym, postanowiłam wprowadzić plan.
Na początku miał to być plan żywieniowy, jaki stosowałam niecałe 2 lata wstecz, ale
jakoś nie mam czasu usiąść i skomponować to i owo.
A że po raz kolejny NAWPIE***LAŁAM się do syta, aż
NIEmiło, zarządzam rozporządzeniem, które wchodzi w życie dokładnie o
21:00 czasu środkowoeuropejskiego, dzisiejszego dnia, kaljendarz nalodówkowy
– wykreślany, w którym będziemy odhaczały
każdy dzień bez PRZEJADANIA SIĘ!
Nagrodą będzie wypad do baru, w którym wszystkie trunki są po
1€ ,a kotlety po 2€.
Swoją drogą, wczoraj, robiąc porządki w starociach, znalazłam taki oto paragon, zachowany z niewiadomych przyczyn... z datą pierwszego dnia wiosny, jaki spędziłam po raz pierwszy wspólnie ze swoją lepszą Połówką...
Jak widać zabalowałyśmy na całego...