czwartek, 21 sierpnia 2014

Turek w gotowości.

Wracając dziś z pracy, jak zawsze raczyłam się latami '80 w radiu VOX. 
Nagle, na środku, prawie autostrady, prawie trasy szybkiego ruchu, wyłania się niewiasta z brystolem i  wymalowanym ma czarno napisem WROCŁAW. 
Zatrzymałam się, myśląc, iż owa niewiasta na pewno zmarzła i potrzebuje pomocy. 
A kto, jak nie ja, jest skory pierwszej pomocy niewiastom?
Ochoczo ruszyłam. 
Na wstecznym.
Pod prąd.
Żyję, dojechałam cała. 
Podrzuciłam niewiastę na wylotówkę na Wrocław i tak zajęta rozmową, nie zwróciłam uwagi, że za mną nadjechał inny samochód. Niewiasta wypakowała się z mojego małego czołgu, na końcu wręczyłam jej banana, który został mi od śniadania. Taka bananowa komitywa jajnikowa.
Trochę zmaltretowany, ale niewiasta się bardzo ucieszyła. Podałam jej brystol z napisem WROCŁAW i okazuje się, że ni to umyślnie, ni to nieświadomie, zatrzymałam jej transport prosto do samego Wrocka! 
I tak pożegnałam niewiastę z bananem z biedronki.

Niewiasta charakteryzowała się szeroka wiedzą geograficzną, etnologiczną oraz cechowała się wysokimi umiejętnościami przetrwania w trudnych warunkach. Od lat licealnych bowiem uprawia AUTOSTOPING po krajach europy.
Wśród kilku historyji, jakie miała okazje mi opowiedzieć, znajdowała się opowieść o Turku. 
Turek był kierowcą tzw. tira. 
Zabrał kolegę niewiasty stopem, gdzieś w głąb europy zachodniej. Bajer polegał na tym, że Turek, jak i kolega jechali w tym samym kierunku, lecz Turek musiał zrobić obowiązkową pauzę. Dogadali się, to na migi, to w języku starożytnych Indian, że kolega poczeka z kierowcą, rozbije posłanie do spania przed pojazdem. 
Tak też zrobił. 
Ułożył się do snu, na ziemi, przed wielkim tirem i nawet zasnął. Aż usłyszał jakieś szelesty. Niby śpi na ziemi, w szczelnym śpiworze, a coś się na niego pcha! Po chwili, oczy gdy oczy nabierały ostrości, dojrzał, że Turek jest obok niego.
Nagi!
W "gotowości".
Niestety zakończenia tej historii się nie dowiedziałam... czy ktoś oberwał, czy żyli długo i szczęśliwie.
Podziwiam tę młodą niewiastę. Pełen szacun za odwagę.
Ja wolę pozostać przy swojej Lepszej Połówce!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Szczekolada.


Gdzie się nie obejrzę widzę same otyłe dzieci.

Normalnie jakieś pokolenie hłamburgera i coli z biedry.

Nie dość, że ledwo się toczy, a ma zaledwie około 6 lat, a już ojciec biegnie
z ciepłym psem, którego specyficzna woń roztacza się dookoła, by zatkać dzioba swojej wrzeszczącej ptaszynie…  no ludzie miejcie litość nad swoim potomstwem…

Między innymi pod hasłem „śmieci” spędziłam swój pierwszy w życiu dwutygodniowy urlop.

Wszędzie śmieci, wszędzie śmieciowe jedzenie i otyłe dzieciory.

I biedrona… już nigdy nie będzie taka sama… polak, specjalnie pisany małą literą, niestety… kolejny raz wcisnął swoje niemyte racice w skarpety i sandały. Sklep wyglądał, jakby szarańcza z ostrymi pazurami przewinęła się zostawiając za sobą zgliszcza i ruinę. Brak szacunku i poszanowania dla czyjejś pracy.



Ale żeby tylko nie narzekać, muszę powiedzieć, że odpoczęłam. W zasadzie odpoczęłyśmy wspólnie z Lepszą Połówką! W końcu od tego jest urlop. 


I nawet zapragnęłam powiększyć sobie dotychczasowy tatuaż. 

A z pamiątek prócz wyciągu z konta, wchłoniętych dwóch pozycji czytelniczych zostaje jeszcze SZCZEKOLADA!
Goooooootowana, gorąca kuuukuuurydza, orzeszki w karmelu, rogale szczekoladą!